Czy wiesz, że podróżowanie i obcowanie ze sztuką, oprócz oczywistych korzyści, dla niektórych może mieć przykre konsekwencje? To nie żart :-)

Tajemniczo brzmiący Syndrom Stendhala stanowi rodzaj zaburzenia somatomorficznego (czyli formę zaburzeń nerwicowych, związanych z występowaniem dolegliwości fizycznych bez konkretnych podstaw medycznych). Objawia się przyśpieszonym biciem serca, zawrotami głowy, dezorientacją, a nawet halucynacjami, które występują u osoby na widok dzieł sztuki i zabytków (najczęściej zgromadzonych na małej przestrzeni).

 

Sama nazwa pochodzi od pseudonimu francuskiego pisarza Stendhala (Marie-Henri Beyle), który w swoich pamiętnikach z podróży opisał szereg dolegliwości, jakich doświadczył po przyjeździe do Florencji. Autor zwiedził tam m.in. galerię Uffizi, obejrzał grób Dantego w Kościele Świętego Krzyża, podziwiał Dawida Michała Anioła. Ogromne wrażenie, jakie wywarło na nim obcowanie z dziełami sztuki, doprowadziło go dosłownie do choroby (spędził kilka dni w łóżku, złożony wysoką gorączką). Kiedy zdecydował się ponownie wyjść na ulice miasta, doznawał, jak sam to opisywał - „gwałtownego kołatania serca”.

 

Zjawisko to opisała po raz pierwszy włoska lekarz-psychiatra Graziella Magherini w 1979 roku. Pracując we florenckim szpitalu Santa Maria Nuova, zauważyła u pacjentów szereg objawów, będących reakcją na „nadmiar doznań estetycznych”. Pierwszego pacjenta z Syndromem Stendhala zdiagnozowano w roku 1982.

 

Zaobserwowano również, że podobne dolegliwości mogą występować także w innych przypadkach, np. jako reakcja na zakupowy „przesyt wyboru” lub podczas słuchania muzyki klasycznej (zwłaszcza z okresu romantyzmu). Chociaż Syndrom Stendhala nie stanowi poważnego zagrożenia dla zdrowia, może znacznie utrudniać prawidłowe funkcjonowanie.

 

Zamiast podsumowania, dobra rada :-) Uważajcie na nadmiar estetycznych doznań i dawkujcie je sobie powoli ;-)

 

Źródło: Wikipedia