Na początek kilka pytań. Czy często zdarza się Wam czuć zmęczenie i przytłoczenie codziennymi obowiązkami, powinnościami, sprawami „na wczoraj”? Czy macie czasem wrażenie, że w tej chaotycznej bieganinie po prostu nie nadążacie za codziennym życiem? Myślę, że wielu/e z nas nie raz doświadczyło tych nieprzyjemnych stanów. Co próbujemy w tej sytuacji zrobić? Co radzą nam inni?
Jak pisze Dominque Loreau w swojej książce „Sztuka minimalizmu w codziennym życiu”:
„Rada jest zawsze ta sama: Wypróbuj, kup, dodaj, używaj. A czemu nie po prostu: Zrezygnuj, porzuć, zaprzestań, odmów, wyeliminuj, wyluzuj, stwórz wokół i wewnątrz siebie pustkę. Przyczyną naszego zmęczenia, ociężałości, braku werwy i zapału do działania jest często ten natłok – przedmiotów, obowiązków, zadań do wykonania (…). Wszystkie proponowane metody uczą nas jedynie, jak zarządzać owym nadmiarem, zamiast po prostu pomóc nam się go … pozbyć!”
Nie myślcie sobie tylko, że chodzi tutaj o zwykłą eliminację dóbr materialnych bądź tzw. „generalne porządki”. Owszem, w przypływie entuzjazmu dość łatwo jest się pozbyć nadmiaru, jednak równie szybko można wrócić do punktu wyjścia. Minimalizm to codzienna nauka, jak żyć prościej, w pełni doświadczając tego, co nas otacza.
„Prawdziwy luksus to (…) niespieszenie się, dokonywanie rozsądnych wyborów, niedopuszczanie do ustępstw tam, gdzie chodzi o jakość, szanowanie siebie. Oznacza to, że możemy odmówić zrobienia czegoś, co będzie źródłem naszego stresu, lub zrezygnować z posiadania wszystkiego, co nas obciąża”.
W przeciwieństwie do ciągłej pogoni za czymś bądź za kimś, to przyjemna, dająca wytchnienie alternatywa ;-) Minimalizm to również, jak pisze autorka „osiągnięcie mistrzostwa w sztuce bycia „bogatym”, nawet jeśli mamy niewielkie środki finansowe: otaczanie szacunkiem tego, co posiadamy i co robimy”.
Już słyszę głosy niektórych: „To absurd, jak myśleć o tych oderwanych od rzeczywistości, wzniosłych ideałach, jeśli nie ma z czego żyć?!”. To oczywiście prawda. Jak wiadomo (np. ze słynnej piramidy Maslowa), dopiero zaspokojenie podstawowych potrzeb umożliwia zaspokojenie tzw. potrzeb wyższego rzędu (czyli m.in. potrzeby szacunku, samorealizacji). W tym przypadku chodzi jednak o coś innego, a mianowicie o zwrócenie uwagi na wszystko, co mamy dostępne „tu i teraz”. Jest to zdecydowanie korzystniejsza alternatywa niż ciągłe osadzanie się w przeszłości (rozpamiętywanie) lub bliżej nieokreślonej przyszłości („będę spełniony, kiedy osiągnę ….”).
O książce Dominque Loreau można by wiele napisać, co do niektórych fragmentów mam mniejsze lub większe wątpliwości (analizę krytyczną pozostawiam na inną okazję), jednak to, co uważam za jej największy atut to umiejętność zainspirowania czytelnika do oddania się radosnym porządkom, również tym mentalnym. Ćwiczenie się w sztuce minimalizmu (albo przynajmniej w sztuce zdrowego rozsądku) polecam wszystkim, szczególnie tym, którzy zwykle wolą komplikować niż upraszczać! ;-)
No dobrze, porządki porządkami, ale jak wykorzystać minimalizm w psychologii? Oto garść pomysłów (Ty znajdź swoją własną definicję minimalizmu i sposoby jego wykorzystania):
- Stwórz bardziej przestronne wnętrze (dosłownie i w przenośni)! Nie kolekcjonuj destrukcyjnych/trudnych myśli, emocji, bólu – pozwól im zaistnieć i swobodnie odpłynąć.
- Eliminuj to, co zbędne – nie zawsze więcej, znaczy lepiej. Czasem zmniejszenie ilości wykonywanych zadań przynosi korzyść jakościową.
- Pozwól sobie na odpoczynek (znajdź zajęcie/hobby/sport, które przyniosą Ci autentyczne odprężenie, radość).
- Poświęć więcej czasu i uwagi czynnościom, które do tej pory wykonywałeś/aś automatycznie lub uważałeś za „stratę czasu” (np. uważne jedzenie, koncentrację na oddechu, kąpiel, obserwowanie przyrody podczas spaceru itp.)
- Umiejętnie korzystaj z tego, co masz, zamiast skupiać się na swoich brakach.
- Co jakiś czas zrób wewnętrzne porządki (być może znajdziesz coś, co na chwilę obecną nie jest już Ci potrzebne) ;-)
- Skoncentruj się na chwili obecnej. Co jakiś czas odpowiedz sobie na pytania: Kim dziś jestem? Jakie są moje potrzeby i upodobania? W jakim kierunku podążam?
Zatem …
Zanim kupisz kolejny „niezbędny” przedmiot czy ugniesz się pod ciężarem przytłaczających myśli i uczuć, pamiętaj, że zawsze można wybrać „mniej” :-)