O lęku powiedziano i napisano już wiele. Co więcej, każdy z nas dobrze zna go z własnego doświadczenia. Co zwykle robimy, kiedy się pojawia? Jak pisałam w artykule pt. „Akceptacja czyli przyjmij mnie takim jakim jestem”, najczęściej odsuwamy od siebie to nieprzyjemne uczucie - próbujemy za wszelką cenę unikać sytuacji, z którymi się wiąże.
Dlaczego?
Bo nie lubimy niepewności. Bo boimy się utraty kontroli nad sobą i sytuacją. Ucieczka wydaje nam się jedynym sensownym rozwiązaniem. Niestety, na dłuższą metę nie przynosi oczekiwanych korzyści (przypomnij sobie, ile razy próbowałeś tej strategii i jakie uzyskałeś wyniki). Co zatem zrobić?
A gdyby tak oswoić swój lęk? Pobyć z nim chwilę i bliżej poznać. Docenić (brzmi niedorzecznie, prawda? :-)) Zwolnić tempo, kiedy się pojawia i usłyszeć, co ma do powiedzenia. Nakarmić go swoją uwagą. I o tym będzie właśnie poniższe ćwiczenie. Pochodzi ono z książki „W sieci natrętnych myśli” Kelly G. Wilsona i Troya DuFrene. No to zaczynamy!
Karmienie lęku (niepokojącej myśli)
- Usiądź wygodnie, pozwól swojemu ciału rozluźnić się i poddać sile grawitacji – poczuj podłoże, na którym się opierasz. Następnie przez kilka minut koncentruj się na swoim oddechu. Poczuj, jak przy każdym wdechu twój brzuch powiększa się i jak opada przy każdym wydechu.
- Pozwól, aby Twój umysł skupił się na jakiejś lękowej myśli, która Cię niepokoi.
- Sprawdź, gdzie ta myśl umiejscowiła się w twoim ciele.
- Przez kilka chwil obserwuj swoją myśl. Nadaj jej formę i kształt. Jaki ma kolor, wielkość, strukturę? Czy porusza się lub jest nieruchoma, jakie są jej granice? Teraz niech myśl przyjmie postać jakiejś żywej istoty.
- Następnie wypuść tę myśl (istotę) spokojnie poza swoje ciało. Umieść ją w jakiejś odległości, aby móc z dystansu się jej przyjrzeć. Gdzie w przestrzeni znalazła sobie miejsce?
- Następnie zapytaj ją: „Czego potrzebujesz”? Potem po prostu wysłuchaj jej odpowiedzi. Zastanów się nad tym, co ma do powiedzenia. Cokolwiek to jest, obserwuj i słuchaj.
- Przez kilka chwil posiedź spokojnie ze swoją myślą. Następnie wyobraź sobie, że możesz dać jej mały prezent- zrobić drobną przyjemność (co by to było?)
- Po nakarmieniu swojej myśli (swojego potwora) zaproś ją z powrotem do siebie (nawet jeśli w ogóle jej nie lubisz i nie masz na to ochoty). Pamiętaj, że to Twoja myśl i nie ma się gdzie podziać ;-) Twoim celem nie jest odepchniecie ani pozbycie się jej. Właśnie teraz pozwalasz jej przychodzić i odchodzić bez wysiłku, bez osądzania.
- Kiedy myśl będzie znowu „w domu”, ponownie skoncentruj się na oddechu. Wykonaj kilka spokojnych oddechów. Następnie otwórz oczy i pozwól swojej uwadze wrócić do miejsca, w którym się znajdujesz.
Ciekawa jestem, jak wyglądały Wasze myśli i czym je nakarmiliście? Czy były bardzo głodne? :-)
Już niedługo kolejne sposoby na obłaskawienie lęku. A może macie swoje własne, dobrze sprawdzone metody?